headerphoto

Bardziej być

Być czy mieć? Oto jest pytanie. - Jan Paweł II

 

Nie jedyne zresztą. Od zarania dziejów człowiek zadaje sobie trzy kolejne pytania, na pozór inne. Kim jestem? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? To pytania o istotę człowieczeństwa. By ją odkryć, trzeba stanąć w prawdzie o sobie. Uczciwie odpowiedzieć, czy aby na pewno bardziej, niż „mieć”, pragnę „być”?

 

    …Wasze powołania i zawody są różne. Musicie dobrze rozważyć, w jakim stosunku - na każdej z tych dróg - pozostaje "bardziej być" do "więcej mieć". Ale nigdy samo "więcej mieć" nie może zwyciężyć. Bo wtedy człowiek może przegrać rzecz najcenniejszą: swoje człowieczeństwo, swoje sumienie, swoją godność. To wszystko, co stanowi też perspektywę "życia wiecznego"…

            Te słowa, 12 czerwca 1987 roku, na Westerplatte, skierował do młodzieży św. Jan Paweł II. W tym samym miejscu sformułował też inną, niezwykle poruszającą myśl: oto każdy z nas znajduje w swoim życiu jakieś Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które należałoby podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę - pewien porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak, jak to uczynili żołnierze z Westerplatte. Utrzymać i obronić  - w sobie samym i wokół siebie. Dla siebie i dla innych.

 

 

 

 

     Ta myśl wzywała nas, wówczas młodych ludzi, do odkrycia, co jest owym Westerplatte dla każdego z nas. W tamtym ustroju politycznym była to niezgoda na kłamstwo i pogardę wobec człowieka. A dziś? Czego bronimy po upływie 31 lat? Czy zajęliśmy ów bezcenny przyczółek, który otwiera nam niebo? Zabiegamy o to, by MIEĆ więcej, czy BYĆ pełniej? Spróbujmy rozejrzeć się wokół:  rodzina jest niszczona w perfidny sposób, a nasze dzieci – demoralizowane przez rozmaite, agresywne ideologie. Życie poczęte traktuje się z pogardą niespotykaną nigdy wcześniej,  zresztą dzieci rodzi się niewiele, bo potencjalni rodzice jakby utracili ducha: brak otwartości na przyjęcie nowego życia  tłumaczoną niepewnością i lękiem o przyszłość. To są zjawiska i trendy, których nie da się odwrócić, stojąc z boku i biernie się im przyglądając. Bo „być” w naszych czasach znaczy być aktywnym i zaangażowanym. Tak właśnie - parafrazując słowa papieża - wygrywa się swoje człowieczeństwo, swoje sumienie, swoją godność.  

            Bóg tak nas stworzył, że potrzebujemy różnych rzeczy. Są nam one niezbędne do zaspokojenia naszych potrzeb elementarnych, ale również do tego, żebyśmy umieli dzielić się nimi wzajemnie, oraz żebyśmy z ich pomocą budowali przestrzeń naszego ludzkiego "być". Ojciec nasz niebieski dobrze wie o tym, że potrzebujemy różnych rzeczy materialnych. Ale umiejmy ich szukać i używać zgodnie z Jego wolą. Wartości, które można "mieć", nigdy nie powinny stać się naszym celem ostatecznym. Po to Ojciec nasz niebieski obdarza nas nimi, aby nam pomagały coraz pełniej "być"…..( Jan Paweł II, Lubaczów 3 czerwca 1991 r)

       Dobra są w gruncie rzeczy po to, by pomagać nam coraz pełniej "być"? W jaki sposób? Otóż tym, co mamy, powinniśmy się dzielić z innymi, a tego , bez miłości Caritas, nikt przecież uczynić nie może.

System ideologiczny, który regulował życie Polaków od zakończenia wojny, raczej zachęcał do tego, żeby "mieć" (choć w limitowanym zakresie) i generalnie, zamiast „być”, bezpieczniej było „nie być”: zniknąć władzom z oczu, roztopić się w tłumie, w nijakości i szarzyźnie. Liberalno – lewicowy świat, w którym żyjemy dzisiaj, nie jest pod tym względem ani trochę lepszy:  poświęca  "być" dla "mieć" i my w tym uczestniczymy. Jan Paweł II dostrzegał nadciągające zagrożenia już w 1991 roku, dlatego też, podczas czerwcowej wizyty w Warszawie, napominał:

            Nasza młoda III Rzeczpospolita stoi na pewno wobec zadania odbudowy ekonomii, podniesienia stanu polskiego "mieć" wedle słusznych potrzeb, wedle wymagań wszystkich obywateli. Niech mi jednak wolno będzie z całą stanowczością stwierdzić, że również i to zadanie realizuje się prawidłowo i skutecznie tylko na zasadzie prymatu ludzkiego "być"…(Warszawa czerwiec 1991 r.)

    Jeżeli do dobrobytu dochodzić mamy kosztem rezygnacji z naszego człowieczeństwa, z naszego „być”, to lepiej zeń zrezygnować, zadowolić się tym, co mamy – tak zapewne brzmiałby najbardziej radykalny wniosek, wyciągnięty z powyższego nauczania. Kim zatem są i dokąd zmierzają Polacy przeszło ćwierć wieku po tym, jak człowiek, którego chętnie nazywają swym najwyższym autorytetem moralnym, skierował do nich cytowane wyżej słowa? Co zostało z naszego człowieczeństwa na przykład w edukacji, w wychowywaniu nowych pokoleń? W stosunku do pracy? Do ludzi, których los w jakiś sposób zależy od nas? A uprzedzając możliwe odpowiedzi: skoro miało być tak pięknie, to dlaczego jest tak źle? Jedno z wyjaśnień proponuje nam papież Franciszek, który w adhortacji apostolskiej Evangelium Gaudium, naucza:

…Musimy się przekonać, że miłość «jest nie tylko zasadą relacji w skali mikro: więzi przyjacielskich, rodzinnych, małej grupy, ale także w skali makro: stosunków społecznych, ekonomicznych i politycznych. (…) Polityka, tak oczerniana, jest bardzo wzniosłym powołaniem, jest jedną z najcenniejszych form miłości, ponieważ szuka dobra wspólnego.

A dlaczego nie zwracać się do Boga, by zainspirował ich plany? Jestem przekonany, że otwarcie się na transcendencję mogłoby uformować nową mentalność polityczną i  ekonomiczną, która pomogłaby przezwyciężyć absolutną dychotomię między ekonomią i wspólnym dobrem społecznym.

     Ta dychotomia powstała, kiedy człowiek odrzucił prymat ludzkiego „być”, który powinien wywierać decydujący wpływ na kształt życia społecznego, być naszym małym przyczółkiem, jak Westerplatte. Projekt 500 + jest elementem dziejowej sprawiedliwości, lecz z drugiej strony „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych''' (Mt 4, 4b). W  tych słowach Zbawiciel jednoznacznie wskazuje człowiekowi hierarchię wartości, a ten, o ile  pragnie być zbawiony, zobowiązany jest przyjąć, Dlatego w 1991 roku Jan Paweł II przyjechał do Polski i przekazał nam swój komentarz do Dekalogu. Były to słowa prorocze, które ostrzegały nas przed zachłannością Europy – niestety, nasze pokolenie odrzuciło je i podeptało. A to, przed czym nas ostrzegał, dokonuje się na naszych oczach: prawdziwe człowieczeństwo ginie w Polsce i traci perspektywę życia wiecznego, bo zadowoliło się resztkami, i jak sęp, żywi się ochłapami, które rzucają nam możni tego świata.

     Miejmy nadzieję, że nasz naród obudzi się i w procesie zdobywania prawdziwej wolności wśród państw Europy, zacznie wybierać raczej ,,być” niż ,,mieć”. Że zechce znowu być orłem, który wzbija się ponad poziomy i żyje prawdziwą wolnością  - wszakże chrześcijanin zawsze nosi w sobie nadzieję, która przecież zawieść nie może.  Nie możemy za cenę wdrażania elementów ideologii gender oczekiwać od Unii podniesienia stanu polskiego "mieć".Niech więc naszą nadzieją będzie nadzieja w zmartwychwstanie narodowe, które w tradycji polskiej zawsze bierze początek w Betlejem. W Domu Chleba, gdzie chlebem jest sam Jezus, a my, na pamiątkę przyjmujemy bezdomnego do naszych stołów wigilijnych. I niech nie będzie to pusty znak, lecz świadectwo, prawda o nas samych. A w wigilijne wieczory i przy każdej innej okazji kiedy zasiądziemy do stołów z rodzinami niechaj nie zabraknie modlitwy papieża Franciszka: 

Proszę Pana, by obdarzył nas politykami, którym rzeczywiście leży na sercu dobro społeczeństwa, ludu, życie ubogich!

Ale niech nigdy perspektywa ,,mieć’’ osiągnięta za wszelką cenę nie zniszczy  naszego chrześcijańskiego i narodowego ,,być’’. 

Waldemar Wasiewicz